Stanisław Guzdek
stary wyga
Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 193
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wadowice Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:21, 13 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Ja i Kazek Szymala podczas odprawy w Australii rozejrzeliśmy się i błyskawicznie przejechaliśmy wózkami lotniskowymi z bagażem przez przejście dla pasażerów nie mających nic do zadeklarowania.
Dzięki temu uratowaliśmy spore zapasy polskich konserw i zupek i uniknęliśmy stresu jaki dostarcza drobiazgowa odprawa.
Ale wtedy na lotnisku był olbrzymi tłok w którym łatwo było sie zagubić.
Były to mistrzostwa, z którymi wiązaliśmy wielkie nadzieje, tymczasem organizator zafundował jako arenę dwa jeziora Jindabyne i Eucumbene, gdzie złowienie ryby graniczyło z cudem.
W jednej z tur jeziorowych na Jindabyne z brzegu, łowiąc linką 6 klasy tonięcia na imitację ważki wykonaną z ciemnobrązowej skóry, miałem jedno branie pstrąga potokowego 56 cm.
Wsiadając do autobusu sektorowego byłem zaskoczony, gdy po kolei dwudziestu kilku zawodników podchodziło do mnie ściskając mi dłoń.
Zrozumiałem gdy zobaczyłem w bazie powieszone wyniki, byłem jedynym zawodnikiem z rybą.
Jednak na pozostałych trzech turach jeziorowych zaliczyłem zera bez jakiegokolwiek brania, chociaż na Jindabyne z łódki pływałem z przyszłym mistrzem Świata Rossem Stewartem i praktycznie otarłem się o rybę, która dawała medal.
Napływaliśmy na wystający z wody głaz, Ross wykonał jednoczesnie ze mną rzut, on z lewej, a ja z prawej strony głazu.
Z lewej stał pstrąg i Ross wyjął jedą z nielicznych ryb w tym sektorze.
Ja zaliczyłem jeszcze dwa pstrągi na trudnej rzeczce Murrumbidgee i wylądowałem na piętnastym miejscu.
Na wskutek fatalnego zbiegu okoliczności, Józek Lach i Kazek Szymala pomylili wzajemnie autobusy sektorowe, uszło to uwadze sędziom sektorowym, którzy zwykle kontrolują wsiadających i mieliśmy podwójną dyskwalifikację.
Drużyna wylądowała na siódmym miejscu.
Ryby złowiło 64 zawodników, Aertek Racławski był 18, Antek Tondera 37, a Józek Lach i Kazek Szymala 65.
Organizatorzy tłumaczyli się jak zwykle, że ryby zeszły na dno jeziora i nie biorą, a podobno niespełna 100 km od bezrybnych jezior były rzeki w których "gotowało" się od pstrągów.
Miała to być promocja regionu, a my byliśmy jej ofiarami.
Pozdrawiam.
Staszek Guzdek
Post został pochwalony 0 razy
|
|