Zbyszek Buśkiewicz
stary wyga
Dołączył: 12 Cze 2007
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany: Wto 21:59, 29 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Witam.
Chciałbym po troszku podzielić się moimi wrażeniami z wyjazdu i ze startu w M E w Irlandii.
14 wrzesień wyjazd ze Słupska , pomykam do Wrocławia, gdzie serdecznie witają mnie Wieczny z Łukaszem, mała bajerka i lulu. Rano dojeżdża resztę ekipy; Andrzej Wnękowicz z żoną Anią, Szczyglasty, Armata, Marchewa i Tosiek. Mógłbym dużo pisać co działo się w tym „wesołym busiku”, ale może później i w rubryce „coś na wesoło”
W czwartek wieczorem spotykamy się na lotnisku z resztą ekipy, jedziemy na kwaterę (warunki super) kolacja i lulu.
1 dzień treningu; jezioro Caragh, na łódce łowię z Piotrem Koniecznym i Markiem Walczykiem. Testowaliśmy linki, muchy i prowadzenie, miło było popatrzec posłuchać moich kolegów, którzy dzielili się ze mną swoją wiedzą, myślą i kombinacją. Udało mi się złowić kilka rybek, przetestować parę much i przy okazji „walnąć złotogówką” Piotrowi w okulary.
2 dzień treningu; jezioro Lane, na łódce łowię z Piotrem Koniecznym i Artkiem Trzaskosiem. Pogoda zmieniła się , jezioro dużo większe, mam małe problemy z odnalezieniem się, ale koledzy tłumaczyli mi na co zwracać uwagę, jak reagować na zmiany pogody, gdzie szukać ryby, sprawdzaliśmy miejsca z zeszłorocznego treningu. Złowiliśmy po kilka ryb, nowe doświadczenie w innych warunkach na dużo większym jeziorze.
3 dzień trenigu. Rzeka Blackwater, krótkie woderki nie można wszędzie wejść, pluskające łososie i pochowane pstrągi przy brzegach. Ryby łowiliśmy głownie na żyłkę pod prąd na nimfki, prawie każdy zaliczył jakieś rybki, ale rewelacji nie było.
4 dzień oficjalny trening; miałem do wyboru dwa jeziora , wybieram Lane , gdzie zdecydowanie czułem się słabiej. Na łódce pływałem z Piotrem Marchewką. To był ciekawy dzień ponieważ zerwał się potężny wiatr, momentami mieliśmy gorąco w portkach, jak później się okazało każdy z zawodników przeżył coś niesamowitego. Cieszyłem się, że mogłem spróbować połowić na tak dużej fali, wyniki nie były powalające, ale było to kolejne doświadczenie, którego mi brakowało.
1 tura zawodów; jezioro Caragh, miałem łowić z wypełniaczem, wylosowałem wakat, niestety coś tam pozmieniali i dostałem na łódkę Czecha . Zacząłem kiepsko przegrywałem 3 do zera, ale po 2 godz było już 5-5, ostatecznie przegrałem 7 do 6, dało mi to 5 miejsce w sekorze.
2 tura zawodów; jezior Caragh – 2 sektor. Zgodnie z losowaniem łódkę dzieliłem ze starszą panią z Anglii, z którą łowił Walec w pierwszej turze, uprzedził mnie ,że buzia się jej nie zamyka, co powoduje bark skupienia łowiącemu. Po kilku zagadnieniach do mnie dałem jej do zrozumienia ,że nic nie rozumiem, co było najprawdziwszą prawdą i dalsze konwersacje toczyła z sędzią. Po południu zmieniła się pogoda ustał wiatr i wiedziałem ,że wyniki będą dużo gorsze niż rano. Po 1,5 godziny złowiłem prawdziwego kabana 35 cm, po następnej godz złowiłem 2 rybkę i to było wszystko, bardzo ciężka tura, gdzie później żałowałem ,że nie zmieniłem linki i nie poszukałem ryb niżej, szkoda. 2 rybki dały mi 5 miejsce w sektorze.
3 tura; jezioro Lane; 23 wrzesień moje urodziny i dlatego bałem się,że zmaluję sobie jakiś prezent. Na łódce znowu wylosowałem Czecha z 1 tury . Na pierwszym dryfie ma około 8 wyjść i 4 spady, zaczęły się domysły gdzie popełniam błędy, następny dryf i sytuacja się powtarza, zmieniamy miejsce, w 10 min ma 2 ryby , prowadziłem 2 do 1 , na 10 min przed końcem Czech łowi 3 ryby a ja spuszczam rybę przy łódce. Kończę wściekły na siebie, ponieważ wiem ,że byłem w zasięgu 5 ryb.10m w sekorze
4.tura, jezioro Lane – drugi sektor, znowu małe zamieszanie, miałem wakat, a dali mi Irlandczyka i to naszego dobrego znajomego Michaela. Oczywiście „ BEZ SŁÓW” dałem mu kapitana i to uważam było moim największym błędem. Przez 3 godziny opłynęliśmy cały sektor, bardzo mało łowienia, brak długich dryfów, co uważałem przy dobrej fali podstawą, większość miejsc obławianych to brzegi jeziora i wyspy i co dla mnie było najgorsze zawsze byłem ze złej strony, nie mogłem łowić z dryfem , przeżywałem straszne męki. Michael łowi 3 ryby, nic mu nie spada a ja mam 6 spadów w holu, sektor wygrywają 3 ryby, myślałem, że
„coś” mnie TRAFI, niestety to jajeczko pogrzebało mi bardzo dobre miejsce.
5 tura; rzeka Blackwater, wiem ,że mam bardzo dobre stanowisko, zaczynam od żyłki, pierwsza ryba zakolczykowana, za cienka żyłka, po zawiązaniu zestawu zobaczyłem ,że przyjechali kibice ; trener z ekipą . szczerze powiem ,że wolę łowić bez podpowiadaczy, chociaż pierwszą rybkę złowiłem dość szybko, to zaczęło mi się plątanie, i postanowiłem uciec pod drugi brzeg. Na nimfę złowiłem 4 ryby, na mokrą muchę 2, na 10 min przed końcem spadła mi ryba pod podbierakiem, ale jak się okazało tak musiało być ponieważ tyle samo ryb miał Walec, a on walczył o 2 medale, drużynowy i indywidualny. Jeszcze nigdy w życiu nie cieszyłem się tak ze spadu rybki. 2 miejsce w sekorze.
Po zawodach miałem wielki niedosyt, miałem dobra wyjściówkę , mogłem uzyskać bardzo dobry wynik, niestety po analizie całego moje startu stwierdziłem, że zabrakło mi trochę konsekwencji, a przede wszystkim odwagi i troszku cwaniactwa, aha zapomniałbym o kalectwie językowym
Przez całe zawody łowiłem razem w sektorze z Markiem Walczykiem i muszę przyznać ,że Marek pokazał prawdziwą klasę, to co zrobił w 3 ostatnich turach było prawdziwym majstersztykiem. Potrafił ustawić swoje łowienie na każdą wodę, prowadzenie, dobór much i konsekwencja .Kibicowałem mu do końca, widziałem , w jego oczach głód zwycięstwa i ciąg na budę, do tego dochodziła wręcz dziecięca radość, miło było patrzeć.
Bardzo cieszę się, że mogłem uczestniczyć w takiej imprezie, atmosfera w całej ekipie była niesamowita, starsi koledzy stażem pomagali młodszym, wieczorne narady, podsumowania, ustalanie taktyki., rano wszyscy naładowani adrenalinką i emocjami, radość po turach podliczanie wyników, kalkulacja , kibicowanie tym którzy mają jeszcze szanse, TO JE TO.
Nad wszystkim czuwał nasz trener, który pomagał wszystkim i dbał aby nic nam nie brakowało i wszystko grało. Słowa pochwały należą się naszym krętaczom Tośkowi i Łukaszowi, parę nocek nie przespali, no zapomniałbym o Pszczole, który okazał się prawdziwym łowcą przygód. Cały zespól spisał się na medal.
To byłoby tyle.
Jeśli chodzi o post TYPA, najlepiej byłoby przemilczeć, ale nie umiem.
Już wcześniej pisałem., że ten człek jest ostatnią osobą, która będzie kibicować naszym chłopakom, bez znaczenia kim oni będą, może on jest z innego kraju, nie wiem.
TYP to ZŁY i SMUTNY człek w zamysłach i uczynkach.
Zbyszek
Post został pochwalony 0 razy
|
|