Józef Zając
ja tu tylko sprzątam
Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 1121
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 11:41, 23 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Tak jakoś się złożyło, że dawno nie zabierałem głosu na forum, ale śledzę dyskusje kolegów, zwłaszcza w tym temacie. I wniosek z niej płynący jawi sie jeden: PZW, po raz kolejny udowodnił, że nie sprawdza się jako organizator rozgrywek GP. Mówię oczywiście globalnie, nie mam na myśli żadnego konkretnego okręgu.
Co to bowiem za organizacja, która rozkłada bezradnie ręce, gdy jakiś tam "szlachcic na zagrodzie" (czyt. prezes okręgu X) urażony w swej zaściankowej dumie, krzyczy: veto zawodom na rzece Y!!!
Stąd też mamy to, co mamy: Całe rozgrywki GP sprowadzają się do dwóch rzek, ponieważ niektóre okręgi nie są zainteresowane organizacją zawodów. A dlaczego? A dlatego otóż, że panom prezesom i całej rzeszy tzw. "działaczy" sport wędkarski nie jest potrzebny do czegokolwiek - a już najmniej do tego, aby utrzymywać się "u koryta". A to niestety, jest najczęstszy cel jaki sobie ww. panowie stawiają.
Niedawno dyskutowaliśmy na tym forum, w temacie rzuconym przez Janka, "Co zrobić aby było lepiej". Wielu z nas już wówczas dostrzegło konieczność gruntownej reformy PZW, który nie daje sobie rady z elementarnymi zadaniami: zarybienia, ochrona wód, sport... No, może nie ta kolejność.
Nie rozumiem zupełnie, na jakiej podstawie PZW uzurpuje sobie monopolistyczne prawo do organizowania wędkarskiego sportu kwalifikowanego. Podobnie, jak nie rozumiem, dlaczego organizatorami "wykonawczymi" zawodów cyklu GP muszą być okręgi. Niby dlaczego organizatorem nie może być Maciej Wilk na Wiśle, Józef Jeleński na Rabie, czy Konrad Mikulski na Bobrze?
Ehhh... pewnie znowu wyjdzie na to, się czepiam...
Post został pochwalony 0 razy
|
|