Józef Zając
ja tu tylko sprzątam
Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 1121
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kluczbork Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:10, 23 Cze 2009 Temat postu: |
|
|
jacek pawłowski napisał: | P.S.: Chętnie poczytałbym na co koledzy łowili, gdzie przeważnie ustawiała się ryba.. W najbliższym czasie jak na to pozwolą warunki, to też wybieram się na Dunajec, więc pewne informacje mogą się przydać. |
Jacku - gdybyś przypadkiem trafił na stanowisko poniżej oczyszczalni w Krościenku, to było tam tak: Łowię z Andrzejem Wnękowiczem. Ponieważ nie znam zupełnie wody, a jest ona mętna i mało czytelna, zdaje się na jego sugestie. Na początek wspólnie obławiamy nimfami środkową część stanowiska, jako tę teoretycznie najlepszą: długa, głęboka rynna z kamyrdołami - ona tu muszą być. Może i są, ale w tych warunkach nie udaje się żadnemu z nas doczekać tu choćby kontaktu. W połowie tury podejmuje decyzję: streamer i biegnę na początek stanowiska, pod linę. Tu woda jest wolna, ale gdzieniegdzie zaburzona dużymi głazami. Po kilku rzutach zacinam potoka, schodząc do sędziego widzę, że i Andrzej ma rybę - wymacał na samej końcówce, w wolniaku, wpuszczańce i kusił je mokrą muchą. Niestety, jak opowiadał później, kilka ryb mu spadło i skończył na dwóch sztukach.
Ja konsekwentnie obławiałem miejsce, które dało mi rybkę - chyba nieco za długo: na przemian nimfą i streamerem. Efekt: jedno nie wpięte branie. Na kwadrans przed końcem przebijam się pod przeciwległy brzeg, drugie, może trzecie przepuszczenie nimfy i grubaśny pstrąg szaleje na haku. Ręka mi mdleje, a on nie myśli skapitulować. Sponiewierał mnie strasznie, ale w końcu, po około 10 minutach (!) mam go w podbieraku. Miał 44,6 cm. Mam do końca 5 minut, wracam w to samo miejsce, kilka rzutów i potok 34 cm. Po zmierzeniu sędzia mówi, że do końca pozostała minuta, więc nie podejmuje kolejnej próby
W drugiej turze los skojarzył mnie z Antkiem Bogdanem. Łowimy w nielubianym stanowisku: poniżej mostu w Zabrzeży. Zaczynam pod filarem, a Antoś obławia rynienki poniżej. Branie, krótki hol i... zawód - domniemany pstrąg okazuje się trzydziestokilkucentymetrowym kleniem.
Obławiam prawą stronę, (patrząc w dół) pod krzakami. Łowię kilka małych pstrążków. Antoś obrabia ujście Kamienicy. Decyduję się spróbować w końcówce stanowiska. To karkołomny manewr, bo jeśli złowię rybę, to do sędziego będę musiał brnąć w wodzie po pas, jakieś 400 metrów. Na "szczęście" los mi tego oszczędza Ostatnie 40 minut i decyzja - wracam do góry, przechodzę na drugą stronę. W tym czasie widzę, że Antoś idzie z rybą do sędziego. Pokazuję mu kciuk uniesiony do góry. Krzyczy: 28!!! Jakieś 200 m poniżej ujścia Kamienicy, na przelewie, zauważam wyjście do suchej. Zrywam nimfy, wiążę pierwszą muchą jaka mi wpada w ręce, mokrego chruścika. Wiąże go do "żyłkowej" i tym dziwacznym zestawem udaje mi się "rzucić" jakieś 3, 4 metry, spływający zestaw zatrzymuje się, zacinam i po chwili mam pstrąga w podbieraku. Kiedy idę do sędziego, cały mokry i na "miękkich" ze zmęczenia nogach, Antoś odwzajemnia mój gest sprzed kilku minut. Jego radość jest szczera.
Pakując się do samochodu mówię do niego, niby z wyrzutem: "A widzisz, po co przed turą mówiłeś, że <<po jednej rybce>>, to byłoby wspaniale?! Było powiedzieć - <<po trzy rybki>>"...
Post został pochwalony 0 razy
|
|